Wstęp
Pamiętam, że nie miałem więcej niż 8 lat, leżałem na łóżku patrząc w sufit, po raz pierwszy przeszło mi przez myśl „o co w tym chodzi?” nie wiedziałem jakie pytania zadawać dalej, a co dopiero znać odpowiedzi. Po raz pierwszy w mojej głowie zapanował bezruch, umysł ucichł, na moment przestałem opowiadać sobie historie o życiu, zatrzymałem się i po raz pierwszy w pełni je doświadczyłem jako świadomy obserwator, bez wewnętrznego dialogu ze swoim „ja”.
…
Człowiek to wyjątkowa istota na tle innych, żyjących na ziemi. Wyjątkowa bowiem wszystkie pozostałe mają wrodzoną naturę, jakiś wyznaczony już z góry sposób w jaki będą żyć. Nas, ludzi od innych gatunków na tej planecie odróżnia bardzo wiele.
Kolejność jest taka, że najpierw pojawiamy się na tym świecie, w danym ciele, dorastamy, a dopiero z czasem poznajemy swoją naturę, poznajemy siebie. Na każdy wiek przypadają różne nazwijmy to „odkrycia”, każdy etap życia jest inny. Z wiekiem każdy z nas, we własnym odczuciu coraz bardziej różni się od swoich rówieśników, zaczynamy poznawać świat nas otaczający, odkrywamy swoją psychikę, duchowość, seksualność. Sposób w jaki poznajemy życie, jaki opis dla niego stosujemy, jest silnie powiązany z tym jak życie przedstawiają nam nasi rodzice, jak oni, a następnie kultura opisuje je nam, naśladujemy ale także rozumiemy poprzez język, rozumiemy poprzez słowa – nadajemy rzeczom nazwy i w ten sposób ogarniamy świat wokół nas oraz ten w nas.
Jedni swoją „edukacje” w zakresie poznawania siebie i świata kończą w młodym wieku, często pozostawiając wiele pytań bez odpowiedzi, gdyż nie jest im jeszcze dane posiadanie szerszej percepcji. Inni z kolei idą dalej przez życie odpowiadając sobie na coraz to nowe pytania, w myśl:
Być człowiekiem oznacza: każdego dnia starać się być lepszym.
O tym jest ta publikacja – o dążeniu do bycia lepszym człowiekiem – o dobrym, wartościowym życiu.
Patrz szeroko, myśl głęboko, mierz wysoko, zajdź daleko
Spis treści:
- Mentalna i duchowa bezpłodność
- Depresja – reakcja na życiowe kłamstwo
- Fałszywy obraz siebie
- Dajesz silę temu na co kierujesz uwagę
- Ideały
- Życiowe inklinacje
- Kopiowanie i powielenie
- Oczekiwania a wiara
- Jakie jest znaczenie cierpienia?
- Człowiek żyjący w próżni zniszczył nie jedno piękno
- Znaczenie hierarchii
Mentalna i duchowa bezpłodność
Zdarza się, że młodzi ludzie poprawnie diagnozują jeszcze problemy, także to, że sami są problemem. Rzecz w tym, że nie mają chęci nic z tym zrobić, ponieważ nie są wystarczająco zmotywowani. To kwestia działającego lub niedziałającego mechanizmu kultury lub w wersji HARD – wpierdolu od życia. Tak czy inaczej, jeśli człowiek nauczony jest skupiać się wyłącznie na potrzebach niższego szczebla to nie będzie w stanie realizować potrzeb wyższego szczebla, które wymagają poświęcenia. Każdy dziś więc żyje dla siebie – pod siebie.
Współczesny człowiek jest pozbawiony zdolności kreacji. Pierwiastek twórczy jest w nim tak cichy, że jedyne tworzenie jakiego jest zdolny to makijaż czy zdjęcia selfie – wszystko jest skupionego na sobie – nie na świecie zewnętrznym. Nic nie dajemy sobą, nic nie wnosimy. Wszystko w kulturze zachodniej polega na braniu, czerpaniu z tego co jest.
Depresja – reakcja na życiowe kłamstwo
Poniżej rozwinę przyczyny coraz powszechnej dziś depresji u ludzi. Uważam, że jest ona reakcją prawdziwego JA na życiowe kłamstwo. To kłamstwo przybiera różne formy, jest ono także grzechem, ponieważ w pewnym sensie grzechem jest zakładanie, że odpowiedzi na pewne kluczowe dotyczące naszego istnienia pytania, nie są możliwe do uzyskania, umacnia to w nas cyniczne podejście do Życia/Boga, w którym to życie jest grą, w którą to mogę grać na dowolnych własnych zasadach, bez konsekwencji. Życie/Absolut/Bóg pokazuje nam stale, że nie można zakrzywić rzeczywistości, a próby jej zakrzywienia, wyparcia, wszelkiego zakłamania muszą skończyć się porażką, wewnętrznym konfliktem – muszą oznaczać naukę. To nie znaczy jeszcze, że się nauczymy, że będzie to jakkolwiek łatwiejsze – pokazuje jedynie, że finalnie nie ma innej drogi, jak tylko ta, oznaczająca zmierzenie się z prawdą lub też ucieczkę od niej na wszelkie dane nam podług własnej woli sposoby.
Wszystko zaczyna się od tego, że nie mówimy prawdy. Może być to wynikiem braku wychowania, wówczas wina leży częściowo po stronie rodziców. Następnie nie mówimy sobie prawdy o samych sobie, nie mówimy jej, ponieważ nie jesteśmy nią zainteresowani – początkowo z niewiedzy, z młodzieńczego niedoświadczenia, które samo w sobie nie jest jeszcze grzechem. Choć młodzieńcza ciekawość świata powinna w nas powodować to, że będziemy zadawać pytania, szukać odpowiedzi. Wiele zależy także od środowiska, od autorytetów lub ich braku w początkowej fazie naszego życia, ponieważ pod odpowiednią opieką, wszelka nasza ciekawość poznaniem świata powinna być rozwijana. Jeśli nie mieliśmy takiego szczęścia trafić na pomocnych ludzi, to nic nie szkodzi – tak miało być, od złych ludzi można uczyć się tak samo, jak od tych dobrych. Czas płynie do przodu, każdy jest dokładnie taki jaki ma być, wszystko nas zbliża ku poznaniu – nawet jeśli się od niego oddalamy. Błędem jest natomiast świadome tkwienie w stanie, w którym mamy potrzebne informacje, w którym wiemy już co powinniśmy robić – a mimo to, nie robimy tego. Zadawanie pytań to chęć nauki, to chęć poznania, każdy jest do tego zdolny – nie każdy jest skłonny.
Fałszywy obraz siebie
Fałszywy obraz to coś od czego chciałbym zacząć, ponieważ jest to główna, podstawowa przeszkoda na drodze do tego, aby zacząć zadawać odpowiednie pytania i uzyskane wnioski, wprowadzać w życie. Zaczynamy po prostu tam, gdzie większość z nas powinna zacząć, będąc już trochę na tym świecie, stale potykając się o te same przeszkody. Fałszywy obraz siebie to główna i najważniejsza przeszkoda, ponieważ nieumiejętność mówienia sobie prawdy o sobie jest wynikiem życia w znanej nam strefie komfortu, jest lękiem przed nieznanym, lękiem przed tym kim moglibyśmy się stać, gdybyśmy nie żyli, tak jak nauczyliśmy się żyć, z całą naszą przewrotnością, skłonnością do zła, z wszelkimi naszymi wadami, które jesteśmy raczej skłonni pielęgnować, zamiast pielęgnować to co nas rzeczywiście umacnia.
To, że ktoś ma fałszywy obraz siebie jeszcze samo w sobie nie będzie oznaczało stanu depresji – jest to jednak drogą do niej. Stan depresyjny wywoływany jest wtedy, gdy tego obrazu siebie nie mamy, kiedy go wyczerpaliśmy, jednak stałe się go trzymamy, bądź pozbyliśmy, jednak nie mamy niczego innego na to miejsce. Okazuje się wtedy, że nie mamy zbudowanego poczucia własnej wartości, ponieważ nie mieliśmy o co je oprzeć, nie zbudowano w nas tego w dzieciństwie, następnie środowisko w wieku nastoletnim także w tym zupełnie nie pomogło. Żyliśmy więc w kłamstwie. Z biegiem lat nie podjęliśmy żadnych zdeterminowanych działań, aby takie poczucie własnej wartości wypracować bądź oparliśmy je na bardzo chwiejnych, niestabilnych podstawach.
Na czym powinno opierać się poczucie własnej wartości? Przede wszystkim na wierzę w siebie, a to oznacza przeświadczenie, że niezależnie od okoliczności – poradzę sobie. Jest to także umiejętność tworzenia takiego życia, które jest satysfakcjonujące i przewidywalne. Przewidywalne nie znaczy rutynowe i nudne, oznacza, że mamy pewność tego co robimy i jakich rezultatów się przy tym spodziewamy, minimalizujemy chaos w swoim życiu – maksymalizujemy określenie. To musi wiązać się z determinacją, nie poddawaniem się – dlaczego się nie poddajemy? ponieważ nam na nas samych zależy.
To kim się stajemy powinno być w znacznej mierze efektem zamierzonym, czymś co stałe kreuje się w naszej głowie, czymś co jednocześnie, jako obraz, jest dla nas motywujące, warte całego tego trudu po drodze. Jeśli jesteśmy w takim położeniu, że nie wiemy tego kim się chcemy stać to całkiem prawdopodobne, że nie dostrzegamy tego kim się już staliśmy, tym samym, jaką cenę płacimy za to co wybieramy, co na nas obecnie wpływa. Niezbędna jest tu pewna higiena doświadczeń, wybieranie ich tak, aby były integralne z tym kim chcemy się stać, ponieważ to, że mogą być integralne z tym kim jesteśmy, wcale jeszcze nie mówi nam o tym, że są dla nas dobre – wcale nie jest oczywistym, że człowiek chce dla siebie dobrze, że wie co to znaczy i jest gotów postępować zgodnie z tym założeniem, ponieważ założenie takie zakłada bardzo często decyzję nieoczywiste, decyzję wiążące się z odłożoną w czasie gratyfikacją lub też zupełnym jej braku – co innego niż mogą nam podpowiadać nasz dopaminowy czy emocjonalny dołek lub górka. Doświadczenia, które wybieramy to wyłącznie świat ludzki, a więc w pierwszej kolejności ludzie, którymi otaczamy się w życiu osobistym, następnie nasze życie zawodowe.
Satysfakcjonujące życie zakłada wartość, którą w nim znajdujemy, a także wartość, którą sobą reprezentujemy. Nie jest to coś subiektywnego, coś obok czego można przejść obok i nie zauważyć. W sposób naturalny dostrzegamy wartość, dostrzegamy zachowania oraz motywy działania, które są dobre, a to znaczy : budujące.
Tylko wtedy kiedy mamy poczucie sprawczości, kontroli nad swoim życiem możemy czuć się spełnieni. To oznacza, że żyjemy swoim życiem. Możemy mieć w końcu całą resztę, ale jeśli nie żyjemy swoim życiem to finalnie, bardzo szybko – będziemy w nim nieszczęśliwi i wyczerpani. Naszą tożsamość opiera się na tym co zbudowaliśmy, a to co zbudowaliśmy jest oparte na prawdzie i jest to efekt naszej pracy, nie lokujemy swojej tożsamości całkowicie w czymś, a tym bardziej kimś – to recepta na życiową lekcje, recepta na omawianą depresję. Jesteśmy niezależnymi bytami, nie możemy być więc w pełni zależni od kogoś, co innego z częściową zależnością – na taką decydujemy się sami, ponieważ niemożliwe jest realizowanie swoich wyższych potrzeb bez drugiego człowieka, a to oznacza przyjęcie go do swojego życia i traktowanie jako części swojego życia. Taka świadoma zależność to wybór, który wymaga dojrzałości, a więc przede wszystkim odpowiedzialności.
Pojawiło się już do tej pory kilka kluczowych terminów i pojęć, które powinny stanowić filar naszej rezyliencji na życie, a więc takiego naszego wyznacznika zdrowia psychicznego, filaru, na którym możemy budować całą resztę, całą nadbudowę.
1. Poczucie własnej wartości
2. Wiara w siebie
3. Satysfakcja
4. Przewidywalność
5. Sprawczość
6. Życie w prawdzie
Do tej listy można oczywiście dodać szereg innych pojęć, które składają się na udane życie, jednak z punktu widzenia pracy do wykonania, to są rzeczy, na których powinniśmy się skupić, aby w drodze włożonej pracy – osiągnąć bądź też, zwyczajnie przyciągnąć sobą resztę, jako że dobre rzeczy, naturalnie rezonują z innymi dobrymi rzeczami, a dobry wzór pozwala nam replikować to co pozytywne, ograniczając wpływ tego co negatywne. Dlatego tak ważne są wzorce wyniesione z domu rodzinnego. Podobnie będzie zresztą z naszymi mocnymi i słabymi stronami, wszystkim tym co związane jest z naszą naturą i temperamentem, ponieważ często, gdy myślimy o zdrowiu psychicznym, depresji, będziemy myśleć o podłożu genetycznym zaburzeń. I jakkolwiek nie można tego marginalizować, tak jednak nie wszystko stanowić będzie przeszkodę nie do pokonania. Z wszystkim powinniśmy starać się nauczyć żyć, tak jak z doświadczeniami, które w nas zostają – nie sposób jest ich usunąć z pamięci, możemy jedynie sprawić, że nie będą niosły one tak wyraźnego, silnego impaktu emocjonalnego, który będzie nasilać wpływ zdarzenia, częstotliwość myśli o nim.
Dajesz silę temu na co kierujesz uwagę
Skoro już powiedziane zostało co nieco o mechanice działania naszego umysłu oraz wpływie genetyki na zdrowie psychiczne. Rozwinę to w tym odrębnym wątku.

– Nie sposób nic wyprzeć ani usunąć z naszego umysłu – naszego życia. Czas linearnie płynie do przodu, a my jesteśmy sumą doświadczeń, które to nas kształtują.
Tu się zatrzymajmy. Doświadczenia nas kształtują, podobnie jak emocje, które one wywołują. Jeśli więc możemy decydować o tym jak bardzo emocje mają na nas wpływ i tak możemy decydować, jaki wpływ będą na nas miały doświadczenia – jakiekolwiek i kiedykolwiek z przeszłości. Jak się do nich ustosunkujemy.
Wszystko więc opiera się na tym, gdzie kierujemy swoje myśli – czemu w efekcie dajemy siłę. Czy jej siebie pozbawimy czy też robimy wszystko, aby się wzmocnić / pozostać silni.

Ideały
Można stać się w czymś dobry tylko na dwa sposoby: metodą wielokrotnych prób, błędów i wyciągniętych finalnie wniosków oraz poprzez naśladowanie. Obie drogi to formy nauki.
Samo naśladowanie jeszcze nie zakłada, że będziemy w czymś równie dobrzy, jak przedmiot naśladownictwa, jest on jednakże dla nas drogowskazem. Naturalnie dostrzegamy wartość, efekty ludzkiej pracy, które budzą podziw.
Podziw budzi zawsze efekt pracy, naśladownictwo natomiast to forma oddawania czci wyrażona w realizowanej chęci zbliżenia się do tego ideału.
Nikt kto stał się w czymś na prawdę dobry nie stał się taki przez przypadek. Nie można też tak po prostu życzyć sobie czegoś, liczyć, że sama chęć wystarczy, a życie zrobi resztę – że wystarczy podjąć jedną decyzję, a to już zdeterminuje reszte, cały efekt.
Wyobraźmy sobie na ten przykład specjalistę, żołnierza elitarnej służby – mówimy o kimś ponadprzeciętnym, ponieważ chcemy możliwie naśladować doskonałość, chcemy stać się możliwie najlepsi. Czy wystarczy w takim razie wyłącznie chcieć stać się takim żołnierzem, wstąpić do takiej jednostki, przejść przez cały jej program przygotowawczy dla rekrutów? – otóż NIE.
Jeśli osoba wybiera taką ścieżkę życiową, która ma ją zdefiniować, powinna mieć wcześniej w głowie to kim chce się stać. Widzieć siebie w tej odsłonie nie poprzez pryzmat sukcesu, faktu samego stania się tym kimś „na zewnątrz”. Chodzi o coś zupełnie innego. Jeśli nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, co powinno charakteryzować dobrego specjalistę, jaką postawę powinien reprezentować to nie będę dobrym specjalistą – nie będę nim z powołania. Będę nim chciał zostać co najwyżej z koniunkturalizmu, z chęci łechtania swojego ego, chęci podbudowania swojego obrazu siebie, ale nie będzie to autentycznie moja tożsamość – ponieważ ta tożsamość powinna narodzić się wcześniej i stopniowo w nas dojrzewać. Nie stajemy się zatem kimś poprzez chęci, tylko w drodze wykonanej pracy, a stać się kimś na prawdę dobrym możemy, gdy staliśmy się już nim wcześniej w swojej głowie. Ma to zastosowanie w jakimkolwiek innym obszarze naszego życia, gdy od nas coś zależy, gdy ktoś na nas polega, gdy nosimy jakąś odpowiedzialność. Najbliższym przykładem, choć może nie takim oczywistym będzie choćby zostanie rodzicem.
Życiowe inklinacje
Jeśli ktoś zbliża się w swoim rzemiośle do doskonałości to mówimy wtedy o takiej osobie, że jest utalentowana. Czym jest talent, jeśli nie darem?
Każdy z nas ma wiele inklinacji, zarówno do rzeczy dobrych jak i złych. Ma to podłoże tak biologiczne jak i środowiskowe. Często jedno idzie w parze z drugim. Nasze postępowanie natomiast stanowi wybór – pomimo, że pewne wybory przychodzić będą nam zdecydowanie łatwiej ze względu na te czynniki.
Jak zatem oduczyć się raz nauczonego zła, a nauczyć dobra?
– To trochę tak jak z uzależnieniem. W zależności od stopnia jego zaawansowania, tego jak bardzo odbija się ono w naszej tożsamości, tak wiele pracy należy wykonać, aby oczyścić się z tego nazwijmy to brudu – to jeszcze nie znaczy, że zupełnie pozbędziemy się śladów. Znaczy jedynie, że to co miało nad nami kontrolę, przestanie ją nad nami mieć, nie będzie tak silne. W ten sam sposób się uczymy – tworzymy nowe szlaki neuronowe w mózgu, wypracowujemy nowe kanały te szlaki to nasza nowa droga, nowy sposób postępowania – nadpisany nad tym przeszłym.
Kopiowanie i powielenie
Nie możemy nic usunąć z umysłu. Możemy za to kopiować to co dostrzegamy dobrego i mnożyć to skupiając uwagę na dobru. Działając w sposób budujący, a nie destrukcyjny. Jest w tym zatem wzorzec – kiedy czujemy się źle bardziej prawdopodobne, że będziemy skłonni czuć się jeszcze gorzej niż lepiej. Tak będzie działał umysł – kierował uwagę na to co jest silniejsze. Samoświadomość natomiast daje nam możliwość introspekcji, celowego przekierowania uwagi, analizy.
Kiedy czujemy się źle, zdarza się, że możemy na siłę chcieć podejmować się dzialań mających na celu dystrakcję, ucieczkę od tego co nas boli – to co nas boli wcale wtedy nie znikną, ani nie słabnie – po prostu to co obecnie doświadczamy jest na tyle silne, że przykrywa to co negatywne. Problem jednak pozostaje, a jego rozwiązaniem jest dokładne jego zbadanie, wejście w niego i rozejrzenie się – w jaki sposób to na mnie wpływa, czy to rzeczywiście jakoś mnie w znaczący sposób definiuje? Czy myśli i uczucia jakie to we mnie rodzi, mają podstawę, czy też może mój system obronny, moją rezyliencja psychiczną się tutaj poddała, ponieważ to coś jest tak głęboko, tak intymnie we mnie, że wolę trzymać to w ciemności.
Kiedy trzymamy to wszystko w ciemności, to ten cień na nas stale wpływa, zniewala nas. Kiedy jednak mamy odwagę, aby stawić czoła tym wszystkim niekontrolowanym myślom i emocjom, rozebrać doświadczenie na przyczynę i skutek, wówczas pewni siebie, potrafimy znaleźć rozwiązanie, wówczas żyjemy w prawdzie, a ta prawda nas wyzwala.
Oczywiście, człowiek może znaleźć pewnego rodzaju zamiłowanie do ciągłego rollercostera w swoim życiu, do ciągłego przeżywania tych samych doświadczenia i stałego braku wyciągania z nich wniosków, ponieważ jest to po prostu względnie wygodne oraz zostawia nam jakąś formę atrakcji, intensywnych wrażeń, które usprawiedliwią, czy też tak by powiedzieć – nadają wartości (chwilowej) w naszym życiu, które nie przedstawia wartości, tak jak my sobą jej nie przedstawiamy.
Przyjemność staje się ucieczką, cierpienie – ceną. Taka sinusoida oznacza chaos, a chaos oznacza nieokreślenie.
Oczekiwania a wiara
Oczekiwanie, że wszystko będzie dobrze to recepta na rozczarowanie, można żyć aby było dobrze, ale nie oczekiwać że tak właśnie będzie.
Wiara powinna zastąpić oczekiwania. Ponieważ wiara nie zakłada, że musi być tak jak ja tego chce i oczekuję. Wiara zakłada, że niezależnie co się stanie – jest to z definicji dobre, ponieważ to nie my kierujemy światem. Życie jest złożone, a my mamy wpływ tylko na fragment rzeczywistości, jeśli więc zrobimy to co należy w poczuciu, że było to właściwie to powinno nas tu uwolnić z myślenia o tym jakie dokładnie efekty powinno to przynieść, a więc uwalnia nas z uczucia rozczarowania. Jak ktoś kto wiecznie służy – wykonałeś swoje zadanie i przechodzisz do kolejnego, ciesząc się tym, że postąpiłeś właściwie, mając spokój w sercu i umyśle. Co ma być to będzie. Zrobiło się wszystko jak należało.
————-
Możemy się uczyć od złych ludzi tak jak uczymy się od dobrych.
Jakie jest znaczenie cierpienia?
Czy cierpienie ma jakiś sens, znaczenie? czy nie jest aby tylko efektem ubocznym życia w drodze do kwasi komunistycznej utopii, w której wszyscy są szczęśliwi biorąc narkotyki, wszyscy należą do wszystkich, mając przygodny seks, nikt nic nie musi przy nieskrępowanej wolności do ekspresji siebie?

Czy więc cierpienie ma sens? – oby miało, w innym wypadku hodować będziemy w sobie jedynie smutek, gniew i urazę. Z cierpienia powinno wynikać jego przezwyciężenie, ponieważ jego przezwyciężenie oznacza przezwyciężenie życia samego, bycie ponad cierpieniem, ale też szczęściem. I nie chodzi o jego pokonanie, ponieważ nie pokonamy czegoś większego od nas, czegoś czego fragmentem w istocie samej jesteśmy. Nic tu się nie dzieje celowo, z premedytacją, przeciwko nam – głęboko w to wierzę. To ludzki świat jest jaki jest, to świat zwierząt jest jaki jest. Nie mieszajmy w to wszystko Boga. Wszechświat nie różnicuje w dobre i złe, wszystko jest takie jakie ma być – to dwie strony tej samej monety. Dualizm jest częścią natury tego świata. Dlatego też Budda się śmieje – śmieje się, ponieważ rozumie, że zarówno szczęście i cierpienie to ta sama moneta – jedno i drugie przychodzi i odchodzi. Często nawet nie decydujemy o tym, nie mamy na to wpływu. Mamy wpływ tylko na to jak się do tego ustosunkujemy. Czy będziemy uważać, że zawsze jest dobrze, akceptując to co przynosi nam życie, czy będzie dobrze tylko wtedy, gdy będziemy doświadczać miłych i przyjemnych doświadczeń.
Płynie z tego morał. Czy życie może polegać tylko na tym, aby łapać jak najwięcej tych dobrych doświadczeń? czy też może chodzi o spektrum, o to, że jedna strona medalu nie może istnieć bez drugiej.
Człowiek żyjący w próżni zniszczył nie jedno piękno
Często rozumie się tempo życia jako to, że dużo w nim się wydarza, owszem, jednak tempo życia to także istota wydarzeń. Wszystko czego doświadczamy od początku życia ma na nas ogromny wpływ, każda sekunda życia jest uwarunkowana.
Każdy z nas ma w sobie tego przerażonego małego chłopca, małą dziewczynkę, nie bądźmy dla siebie zbyt surowi, szczególnie gdy stawiamy swoje pierwsze kroki w życiu. Łatwo jest robić swoje i nie wątpić w siebie gdy wszystko idzie po naszej myśli. Gorzej jeśli potykamy się raz, drugi, trzeci, aż dochodzi do fali potknięć i tracimy zupełnie kontrolę nad swoim życiem, a dla mężczyzny jest to najgrosze uczucie jakie może towarzyszyć, ponieważ jesteśmy w tym wszystkim najczęściej sami. Z braku pewności siebie, stajemy się wycofani i niezdecydowani, stałe towarzyszy nam niepokój.
Można porównać dostanie możliwości udziału w jakichś zawodach do otrzymania życia, w którym tak samo powinno nam zależeć na osiągnięciu jak najlepszego wyniku, dania z siebie maksimum. Potknięcia są dopuszczalne, ale tak należy grać, walczyć (żyć) aby ich unikać. Nie łatwiej jest w końcu grać wiedząc jakimi regułami rządzi się owa gra? We wszystkim co robimy chcemy być lepsi, wciąż przemy na przód, inaczej nie było by takiej rozwiniętej technologicznie cywilizacji jak obecna. Dlaczego więc nie być lepszym w przeżywaniu swojego życia? Prowadzeniu go w dobry sposób z uczuciem spełnienia? Dokładnym zrozumieniu go i przeżyciu w należyty sposób. Skąd jednak wiedzieć czy obecny sposób jest właściwym sposobem? Będziemy to wiedzieć jeśli będziemy kwestionować wszystko wokół, jeśli za cel damy sobie posiadanie własnej opinii na każdy dotyczący lub interesujący nas temat. Jeżeli będziemy analizować wszystko co nas otacza oraz to co nas spotyka co dnia, rozkładając to na tworzywo, przyczynę i skutek.
Powinieneś zawsze robić to co ma dla Ciebie znaczenie. Nie szukaj szczęścia, nie ganiaj za nim, nie rozglądaj się co lub kto może Ci je dać… niczym narkoman, który kompulsywnie myśli o kolejnym razie.
Wiele osób pokazuje jak łatwo żyć, mało kto jednak pokazuje jak żyć, aby było warto żyć, aby to życie miał znaczenie, aby to cierpienie które towarzyszy życiu miało jakiś głębszy sens – tak aby nowy człowiek mógł się wyłonić w trudach. Nie dla przyjemności się tu pojawiliśmy, tylko do pracy, a tym ważniejsza i trudniejsza ona jest im większego ducha jesteśmy. Małych ludzi przepełnia strach, wielkich – nadzieją. Mali ludzie za wszelką cenę unikają cierpienia, szukając przyjemności i dystrakcji – wielcy ludzie szukają kamieni, które są w stanie usnieść i skruszyć i tak je krusząc – budują sobie drogę. Podobnie jak trud fizyczny kształtuje ciało, tak wszelki trud na naszej drodze – kształtuje ducha – kształtuje charakter. Jak do tych ćwiczeń i sprawdzianów podchodzimy – taki nasz rezultat = tacy jesteśmy my. Jesteśmy tym co robimy, w jaki sposób siebie stwarzamy na nowo – w ciągłych kolizjach ku wyższości.
Jeśli traktuje się swoją śmierć na serio to ma się świadomość, że każdego dnia się umiera, a skoro tak to należy żyć z takim usposobieniem, jak gdyby już się umarło, a wszystkie pozostałe dni są w prezencie i jako tej osobie obdarowanej, nie ma znaczenia czy jest to dni kilka czy dużo więcej bo jest to prezent i przyjmujesz go tak jak gdybyś sam kogoś obdarowywał. Jest tu miejsce na wdzięczność, ale też oderwanie się od przywiązania się. Przywiązania do tego co masz, kim wydaje Ci się, że jesteś / byłeś. Puszczasz, tak łagodnie jak łagodnie przyjmujesz i na pewnym poziomie postrzegania rzeczywistości jest to taniec – tak, taniec – gdy znajdziesz w sobie to miejsce, w którym źródło swoje ma spokój.
Niechybnie jednak… w tak powszechnym zakłamaniu rzeczywistości, mówienie prawdy, prowadzić musi do podziałów i konfliktów. Ten kto kłamie ma tą przewagę, że działa z pozycji większości, więc nie musi mieć ani dobrego oręża, ani pancerza. Prawda sama się nie broni, a kłamstwo jest wygodne. Jeśli ktoś żyje w wyparciu, w wygodnie uwitym przez siebie gniazdku to czemu miałby z niego rezygnować? Podobnie jeśli system uprzywilejowuje określone grupy ludzi to czemu ci ludzie mieliby nie bronić owego systemu? Co jednak jeśli owe grupy to grupy osób, które są najbardziej podatne na manipulacje i skóre przez swoje uwarunkowanie do burzenia porządku, który służy wszystkim?
Znaczenie hierarchii
Potrzeba istnienia władzy oraz struktury hierarchicznej nie wynika z osobistych chęci pewnych ludzi do jej istnienia tylko z obiektywnej potrzeby istnienia takiej struktury w ludzkiej zbiorowości, w której mowa jest o braniu odpowiedzialności za więcej niż samego siebie. Św. Augustyn pisał, że nawet najgorsza dyktatura jest lepsza niż demokracja, gdyż w takim systemie dba się o spawy państwa, tak jak o swoje, w demokracji natomiast nikt nie rządzi, tylko każdy pragnie urwać trochę z tego tortu władzy coś dla siebie, ale wyłącznie przywileje, bez odpowiedzialności. Demokracja wmawia ludziom, że prawda jest po stronie motłochu, że władza należy do ludu. Otóż nie. Każdy z nas ma swoje życie, a w zależności od piastowanej funkcji mamy dodatkowe obowiązki, na tyle na ile jesteśmy w stanie unieść, jeśli stanowisko swoje zawdzięczamy umiejętnością i zasługom, a nie patalogicznemu systemowi.
Autorytet zawsze powinien płynąć z góry, nigdy z dołu. Każdy z nas ma swoje życie, swój mały świat składający się z całkiem prostych czynności i obowiązków, większość z nas prowadzi całkiem zwyczajny i podobny do siebie żywot, a jeśli sobie na to zapracowali, faktycznie można powiedzieć, że czują się spełnieni.
Biologia oraz podświadomość jest silnym determinantem naszych zachowań, zatem rzeczy, których nie jesteśmy tak bardzo świadomi na co dzień, a które sprawiają, że czujemy i zachowujemy się w określony sposób – to jest po prostu natura ludzka, wspólna w znacznym stopniu z tą zwierząt. Odwoływanie się zatem do wyższej świadomości nie ma w przypadku większości ludzi większego sensu, gdyż nie operują na tym poziomie percepcji, poruszanie się natomiast po tej biologicznej matrycy nie wymaga indywidualnej instrukcji obsługi, jest ona dla ludzi wspólna. I tak jak dobrze zarządzane państwo wymaga hierarchii, tak wymaga jej rodzina i każda inna struktura, jak choćby firma – w której każdy ma swoje miejsce. Władza i związany z nią ład płynie od góry. Każdy kto rządzi, powinien potrafić służyć oraz rządzić tak, jakby służył.
Nie ma natomiast miejsca na to nigdzie, że każdy będzie u sterów, wprowadzanie w to miejsce demokratycznego systemu prowadzi do tego, że autorytet płynie z dołu, a nie z góry. W ten sposób nie jest możliwe efektywnie zarządzać, ani nie niesie to za sobą dobrych skutków dla nikogo, ponieważ ostatecznie zawsze przyjmuje to wymiar szarpania w swoją stronę przy generalnym poczuciu niesprawiedliwości, gdzie każdy ma swoją rację.

"Najbardziej szczegółowy, a jednocześnie najbardziej szyderczy opis demokracji odnajdujemy w VIII księdze Państwa. Platon przewrotnie chwali ten ustrój, starając się sprowadzić jego zalety do absurdu. Głosi, że jest w nim pełno wolności, co oznacza, że każdy może w nim robić to, co mu się podoba; że jest to ustrój łagodny i pobłażliwy, czyli – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – tolerancyjny, tak że nawet skazani na śmierć lub wygnanie, mimo wyroku, kręcą się po mieście, a nikomu to nie przeszkadza. Demokracja wysoko ceni równość, wszystkich traktuje tak samo, nie bacząc na istnienie naturalnych różnic między ludźmi. Uznaje i dopuszcza wszelkie zachowania i poglądy, w tym wszelkie pomysły na kierowanie państwem. Panuje w niej, niczym na jakimś bazarze, pełna różnorodność, pełen pluralizm ofert, wśród których nie sposób jednak odróżnić dobrych ofert od złych[2].
Życie w państwie demokratycznym, gdzie królują zasady tak rozumianej wolności, równości, tolerancji i różnorodności, sprzyja kształtowaniu się odpowiadających im postaw. Młody człowiek, który wyrasta w środowisku ludzi, nazywających „butę wyższą kulturą, nierząd – niezależnością, beznadziejną rozpustę – pańskim gestem, a bezczelność męstwem”[3], nie wie już co słuszne, a co nie, traci rozeznanie i oddaje się władzy swych namiętności i pożądań. „Co się które nadarzy, temu rząd nad sobą oddaje, jak by ono ten urząd losem wyciągnęło – pokąd go nie zaspokoi. Potem znowu innemu hołduje, nie gardzi żadnym, wszystkie żywi na równi. (…) I tak sobie żyje z dnia na dzień, folgując w ten sposób każdemu pożądaniu, jakie się nadarzy. Raz się upija i upaja się muzyką fletów, to znowu pije tylko wodę i odchudza się, to znów zapala się do gimnastyki, a bywa, że w ogóle nic nie robi i o nic nie dba, a potem niby to zajmuje się filozofią. Często bierze się do polityki, porywa się z miejsca i mówi byle co i to samo robi. (…) Jest to człowiek wielostronny i pełno w nim różnych charakterów, piękny jest i mieni się różnymi kolorami; podobnie jak tamto państwo, tak i ten człowiek”[4].
Platon opisuje jako charakterystyczny dla demokracji typ człowieka, przed którym otwiera się wprawdzie bogactwo rozmaitych możliwości, ale który, ponieważ równocześnie brakuje mu drogowskazów, nie wie i nie może wiedzieć, jaką z nich warto wybrać. Wszystkie one znaczą dla niego tyle samo, a więc równie niewiele. Ktoś, kto nie posiada stałych kryteriów by odróżnić to, co lepsze od tego, co gorsze, skazany jest na życie, którym rządzą wyłącznie przypadkowo rozbudzane namiętności. I to właśnie, zdaniem Platona, stanowi największe niebezpieczeństwo, jakie pojawia się wraz z ustrojem demokratycznym. Powszechne zakwestionowanie zastanych hierarchii, wszelkich trwałych punktów odniesienia, oznacza zwycięstwo relatywizmu i niczym nieograniczonej swawoli. Platon nie atakuje tutaj jednak wolności jako takiej, lecz mówi o jej nadmiarze i rozpasaniu, kiedy ludzie pijani „wolnością nierozcieńczoną”[5] tracą wszelką miarę, utożsamiając wolność z anarchią.
Związany z demokracją nadmiar wolności zaznacza swój anarchizujący wpływ we wszystkich zakątkach państwa, przenika do szkół, a nawet do domów prywatnych i życia rodzinnego: „ojciec przyzwyczaja się do tego, że się staje podobny do dziecka, i boi się synów, a syn robi się podobny do ojca i ani się nie wstydzi, ani się nie boi rodziców, bo przecież chce być wolny. (…) W takim państwie nauczyciel boi się uczniów i zaczyna im pochlebiać, a uczniowie nic sobie nie robią z nauczyciela, a tak samo ze służby, która ich odprowadza do szkoły”[6].
-
Zbigniew Stawrowski
"Platon o demokracji"
Żródło:
https://omp.org.pl/artykul.php?artykul=25
- Brak umiejętności współdziałania, podporządkowana się przy rozpoznaniu swoich mocnych / słabych stron i miejsca w hierarchii prowadzi do chaosu rozumianego jako nieokreślenie, a brak określenia to brak egzekutywy, który wiąże się z brakiem brania odpowiedzialności, chęci do jakiejkolwiek większej sprawczości, na koniec – brak szacunku i uznania za swój wkład, a zatem brak motora napędowego do tego, aby się starać, gdyż w miejscu, w którym się znajdujemy, pośród tych ludzi – nie panuje sprawiedliwość.
Przestałem opowiadać sobie historie – zacząłem ją pisać
Poznałem co to sukces i upadek, poznałem co to szczęście i nieszczęście, wszystko ostatecznie jest gonieniem wiatru. Patrzyłem oczami wszystkich ludzi, czułem najgłębiej jak to jest tylko możliwe dla człowieka. W odpowiednim czasie każda postać schodzi ze sceny. Gdy odejdę, odejdę z uśmiechem.
"Szczęście życia — to widzieć, czym rzecz każda jest jako całość, co jest jej tworzywem, a co przyczyną; i z duszy całej iść drogą sprawiedliwości i prawdy! A cóż tedy pozostaje, jak nie korzystanie z życia, gdy jedno dobro z drugim sprzężesz tak, że nie pozostanie nawet najmniejszej przerwy?"
"Byłeś człowiecze obywatelem tego oto wielkiego państwa. Cóż ci na tym zależy, czy lat pięć czy sto? Co jest według praw, to jest dla wszystkich równe. Cóż więc w tym strasznego, jeżeli cię usuwa z granic państwa nie tyran, nie sędzia niesprawiedliwy, ale natura, która cię w nie wprowadziła? Tak, jak aktora usuwa ze sceny pretor, który go przyjął. „Alem nie odegrał pięciu aktów, tylko trzy”. — Dobrze. Ale w życiu trzy akty tworzą sztukę całą. Bo kiedy się ma skończyć, wyznacza ów, kto przedtem zespół ułożył, a teraz rozpuszcza. Ty zaś ani w jednym ani w drugim udziału nie brałeś. Odejdź więc łagodnie. Łagodny bowiem jest i ten, kto cię zwalnia."
-Marek Aureliisz

Pingback:Dlaczego świat zachodni to wielki ściek gówna - Człowiek 21 wieku