Przed laty zawiesiłem stronę, wierząc, że nie mówię nic nowego – w końcu są oraz były w przeszłości osoby, które robiły to lepiej, a ja sam mam tak niewielki wpływ, że moja działalność nie ma sensu. Dziś wracam do publikowania z przekonaniem, że każdy powinien mówić o tym co w swej naturze jest budujące i pożyteczne w sferze medialnej, w przestrzeni publicznej, aby walczyć z tym wszystkim co sprawia, że cywilizacja zachodnia gnije i zapada się od środka. Jest to kwestią odpowiedzialności społecznej, jaką nosi każdy, dając dobry lub zły przykład swoim życiem i czynami.
Tak jak dawniej, moja chęć poruszania wszelakiej tematyki, którą wrzuciłbym do jednego worka “samoświadomość” wzięła się z zdenerwowania oraz rozczarowania spowodowanego stanem umysłowym, emocjonalnym oraz “duchowym” społeczeństwa polskiego, a szerzej “światem zachodnim”. Stoję w zdecydowanej opozycji wobec szkodliwych idei mających swój rodowód w postmoderniźmie i neomarksiźmie. Działalność takich osób w Polsce jak Krzysztof Karoń czy za granicą jak Jordan Peterson stanowi dla mnie wyznacznik pożądanego poziomu edukacji społecznej. Działalność takich przedsięwzięć jak Fundacja Pro vita bona, Fundacja XXII, Centrum Życia i Rodziny, Fundacja AD Arma – jako wyznacznik działalności społecznej.
Jako osoba niezależna, mogę w sposób nieskrępowany pisać co myślę, bez wewnętrznego cenzora, że przypadkiem komuś podpadnę, a pewne drzwi będą dla mnie zamknięte bo nie wpisuje się w obraz organizacji. Cancel culture – bo o tym jest mowa, sprawia, że na wpółświadomie wpasowujemy się w otaczające nas środowisko, pozbawiamy siebie odpowiedzialności społecznej nie mówiąc prawdy, wtedy gdy sprawy mają się tak, że należy ją wręcz wykrzyczeć, gdy dochodzi do kompletnych aberracji obiektywnej rzeczywistości, gdy niszczona jest nasza rodzima kultura – wtedy jesteśmy tymi, którzy stoją z tyłu, przyglądając się tylko temu przedstawieniu, nie chcąc w nie ingerować, powstrzymać, pozostając jako bierni obserwatorzy, bierni z powodu obaw o pracę, czy choćby o to jak zostaniemy odebrani, jak będzie nas postrzegać tłum, który ostatecznie i tak ma nas głęboko gdzieś. Niech więc zacznie się walka, niech prawda i zdrowy rozum zawalczą o miejsce w przestrzeni publicznej !

Jakże mam nie być wilkiem stepowym i obdartym pustelnikiem, skoro żyję w świecie, którego celów nie podzielam, którego radości są mi wszystkie – obce. Nie mogę długo siedzieć w teatrze ani w kinie. Zaledwie mogę przeczytać gazetę, rzadziej współczesną książkę. (…). I w rzeczy samej, jeśli ten świat ma rację, jeśli ma rację ta muzyka kawiarniana, jeśli mają rację te masowe przyjemności i ci ludzie zamerykanizowani, tak niewiele wymagający, w takim razie ja nie mam racji, ja jestem szaleńcem, prawdziwym wilkiem stepowym, jak siebie często nazywałem, zbłąkanym w obcym i niezrozumiałym świecie zwierzęciem, które już nie znajdzie ani ojczyzny, ani powietrza, ani pożywienia.
– Hermann Hesse